piątek, 30 marca 2012

Francuskie ciastka z kozim serem, orzechami i miodem

Od początku dnia miałam ochotę na nieokreślone coś. Pogoda za oknem biura zmieniała się jak w kalejdoskopie, a mnie ogarniał co pewien czas ogarniała ochota na jakiś smak, wiercąc dziurę w brzuchu i mobilizując ślinianki do pracy... Nie było to nic wyrafinowanego - ot, pieczony ziemniak, czekoladowe ciasteczka z oczkiem konfitury, pierogi z kapustą i grzybami. Coś słonego, coś słodkiego. Na zmianę, jak pogoda za oknem. Izka podsyła zdjęcie szynki, którą właśnie zamierza zanurzyć w marynacie... a ja robię się coraz bardziej głodna.  
I wtedy to przyszło. Po co decydować się na jeden smak, skoro można rozkoszować się ich połączeniem? Słony, charakterystyczny, kremowy ser i słodka, lepka substancja... Mały kulinarny orgazm... może większy niż mały. To brzmi sensualnie, ale nic na to nie poradzę, że właśnie takie skojarzenia przychodziły mi na myśl, gdy to jadłam... Dlatego właśnie przedstawiam Wam proste francuskie ciastka z kozim serem i włoskimi orzechami, polane delikatną strużką miodu. Wszystkich miłośników serów, którzy z zapałem łączą np. camembert z żurawiną, to połączenie powinno wprawić w zachwyt podobny mojemu. Jak niewiele trzeba, by sprawić sobie małą przyjemność ;) W końcu zaczyna się weekend...

SKŁADNIKI:
(6 ciastek = 2 porcje)
  • opakowanie ciasta francuskiego (lodówkowe)
  • rulonik koziego, miękkiego sera
  • garść orzechów włoskich
  • 1-2 łyżeczki miodu
  • odrobina oliwy z oliwek
    do podania:
  • roszponka / rukola

PRZYGOTOWANIE
Z ciasta wykrawać dwiema szklankami krążki - jedna powinna mieć trochę większą średnicę od drugiej. Powinno wyjść ok. 12 krążków (6 trochę większych, 6 trochę mniejszych). Ułożyć większe na blasze, na papierze do pieczenia. Na nich położyć mniejsze i delikatnie posmarować je oliwą. 
Rulonik serka pokroić na 6 dosyć grubych plastrów. Każdy z nich położyć na środku ciastka, posypać posiekanymi orzechami włoskimi i piec w temp. 180 stopni przez ok. 15-20 min, aż będą lekko złote (ja włożyłam ciastka do zimnego piekarnika i piekły się 25 minut). 
Podawać z rukolą lub roszponką. Delikatnie polać miodem. Podawać ciepłe. 


czwartek, 29 marca 2012

Wiosenna sałatka z jajkiem i klopsikami

Przyjemnie jest mieć wolne popołudnie... zaprosić przyjaciółkę i przygotować coś pysznego na babskie pogaduchy. Czas płynie wolniej, a przy jedzeniu tematów jest jakoś więcej. Co może być lepszego od sałatki ze słodko-ostrym sosem (tym razem bez chrzanu;))? Lekko, wiosennie, smacznie. Ulubione mięsne kuleczki, jajka, sałata i kiełki. Dla dobrego humoru nie potrzeba niczego więcej ;)
Taką sałatkę można też podać na wielkanocnym stole - w ramach odmiany od tradycyjnych dań i pokolorowania stołu :)

SKŁADNIKI (na 2 porcje):
mięso:
  • 300 g mięsa mielonego z łopatki wieprzowej
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 mała cebulka 
  • 1 łyżka posiekanej drobno natki pietruszki
  • sól
  • świeżo mielony pieprz
  • 1 żółtko
  • 2 łyżki mąki
  • olej rzepakowy do smażenia
sałatka:
  • mix sałat, np z rukolą
  • 2 małe pomidory
  • 6 rzodkiewek
  • 1 mały zielony ogórek
  • 1 mała cebula czerwona
  • 3 wiejskie jajka
  • kiełki, np lucerny i kapusty czerwonej
  • 1 łyżka posiekanego szczypioru
dressing:
  • 2 łyżki oleju rzepakowego
  • 1 łyżka musztardy francuskiej
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 łyżeczka ziół do sałatek (np. z płatkami kwiatów)
  • szczypta soli
  • pieprz
    PRZYGOTOWANIE:
    Mięso wymieszać w misce z posiekaną cebulką i rozdrobnionym czosnkiem. Dodać natkę, żółtko i doprawić do smaku solą (1 płaska łyżeczka) oraz pieprzem. Na patelni rozgrzać 3 łyżki oleju, małą łyżeczką lub łyżką do lodów tworzyć małe okrągłe klopsiki, obtaczać je w mące i smażyć na rumiany kolor, potrząsając patelnię, by równomiernie obsmażyły się ze wszystkich stron. Osączyć na ręczniku papierowym. Trzymać w ciepłym miejscu.
    Składniki na dressing dokładnie wymieszać, dodać szczyptę soli i pieprzu.
    Jajka ugotować na twardo (wkładając do zimnej wody, 7-8 min od momentu zagotowania). Przelać zimną wodą, wystudzić i pokroić na ćwiartki.
    Na talerzach rozłożyć sałatę w dowolnej ilości, dodać pomidorki pokrojone w ósemki, obrane ogórki pokrojone w nerki, cebulę skrojoną w piórka oraz półplasterki rzodkiewki. Dodać jajka, klopsiki, polać dressingiem i udekorować kiełkami. Do podania proponuję grzanki z pszennego pieczywa posmarowane masłem pietruszkowym.




    Warzywne frytki z piekarnika + dip chrzanowy z piklami

    Chrzan... Im bliżej świąt tym bardziej mam na niego ochotę. Z sosem chrzanowym na ciepło w wykonaniu naszej mamy niewiele może się równać... Pomyślałam, że skoro chrzan tak świetnie pasuje do mięs to czemu nie połączyć go z warzywami? Pyszne, warzywne frytki (najbardziej chyba smakowały mi pietruszkowe ;)) i lekko ostry sos z dodatkiem konserwowych ogórków i pieczarek - oto zdecydowanie zdrowsza niż chipsy przekąska np na popołudniowy seans filmowy ;)
    Sos będzie oczywiście smakował wspaniale z mięsem na zimno lub jako dodatek do kanapek. Jednak chrzan to jest TO! A jak fajnie się później oddycha... :)

    SKŁADNIKI:
    (4-6 porcji)
    • 5 marchewek
    • 4 korzenie pietruszki
    • 4 łodygi selera naciowego
    • 2 szczypty soli
    • 2 szczypty chili
    • świeżo mielony pieprz
    • 2 łyżki oleju rzepakowego
    dip:
    • 2 łyżki gęstego jogurtu greckiego
    • 2 łyżki chrzanu śmietankowego
    • 1 łyżka majonezu
    • sól
    • świeżo mielony pieprz
    • 1 łyżka posiekanej natki pietruszki
    • 2 korniszony
    • 10 marynowanych pieczarek (lub innych grzybów)

    PRZYGOTOWANIE:
    Marchew, pietruszkę i łodygi selera obrać. Pokroić w długie słupki. Do miski wlać olej, włożyć warzywa, doprawić i dokładnie wymieszać dłońmi, by olej i przyprawy oblepiły frytki. Piekarnik rozgrzać do temp. 200 stopni. warzywa umieścić na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 25-30 minut (do upragnionego stopnia zarumienienia:))
    Dip: w misce wymieszać jogurt, łagodny chrzan śmietankowy, majonez, natkę i doprawić do smaku. Ogórki pokroić w drobną kosteczkę, pieczarki posiekać, dodać do miski i wymieszać dokładnie. Dwie łyżeczki sosu nakładać do niskich przezroczystych szklaneczkach, a następnie włożyć kolorowe frytki. Jest to idealna przekąska na różnego rodzaju uroczystości w formie bufetu i domowe party :)

    środa, 28 marca 2012

    Burgery z fasoli i amarantusa w kolorowej odsłonie

    Jedzenie w pracy zazwyczaj odbywa się w pośpiechu. Też miewam takie dni, gdy nie mam czasu wypić ciepłej herbaty, nie mówiąc już o przygotowaniu posiłku. Ale raz w tygodniu, dzięki kilku osobom, mam okazję przygotować coś pysznego. Wystarczy dzień wcześniej przygotować wszystko i następnego "poskładać" razem. Zajmuje to znacznie mniej czasu niż czekanie na zamówione jedzenie i smakuje o niebo lepiej.
    Dzisiaj zaserwowałam wegetariańskie burgery z czerwonej fasoli z dodatkiem marchewki i amarantusa. Pyszne i proste. Użyłam fasoli z puszki i tak tak, wiem, że samodzielnie namoczona i ugotowana byłaby lepsza... ale pomysł pojawił się wczoraj wieczorem, więc na takie zabiegi nie było czasu. Burgery były bardzo kruche i lekko wilgotne - zależało mi na tym, żeby warzywa były na pierwszym planie i idealnie wtopiły się smakowo w wymyśloną kompozycję. Usmażyłam burgery na niewielkiej ilości tłuszczu - można je również upiec na lekko posmarowanym olejem papierze do pieczenia (w temp. 170-180 stopni - do zezłocenia).  Niemal neutralny amarantusowy popping okazał się wspaniałym wypełniaczem, młotkowany pieprz ujawniał się dopiero po jakimś czasie.
    Do takiej kanapki nie jest potrzebny żaden dodatkowy tłuszcz, tym samym w 6 porcjach, wliczając i olej użyty do smażenia cebulki i burgerów i ten, który był "wchłonięty" przez suszone pomidory, jest ok. 2,5 łyżki tłuszczu.
    Wrażenia były bardzo pozytywne, więc mogę polecać to danie na wiosenny lunch ;)

    SKŁADNIKI:
    burgery (6 dużych lub 8 małych)
    • puszka czerwonej fasoli
    • 1 marchewka
    • 1 średnia cebulka
    • 1 duże wiejskie jajko
    • 1 mały ząbek czosnku
    • 1 i 1/4 szklanki poppingu amarantusowego (razem - 260-280 ml pojemności)
    • 1,5 łyżeczki młotkowanego pieprzu z kolendrą
    • płaska łyżeczka soli morskiej
    • szczypta słodkiej papryki
    • ok. 2 łyżki oleju rzepakowego do smażenia
    do kanapek:
    • 6 pełnoziarnistych bułek
    • kilkanaście oliwek
    • 10 dag suszonych pomidorów
    • kilka listków mięty
    • kiełki (lucerna, rzeżucha itp.)
    • sałata lub mix sałat
    tzatziki:
    • 250 ml jogurtu naturalnego 
    • pół dużego ogórka 
    • 2 ząbki czosnku
    • sól, świeżo zmielony pieprz, szczypta cukru do smaku

    PRZYGOTOWANIE:
    Burgery:
    Posiekać cebulkę, marchewkę zetrzeć na drobnych oczkach. Fasolę osączyć z zalewy i przepłukać, dodać do marchewki. Delikatnie podusić widelcem. 
    Na patelni rozgrzać odrobinę oleju, wrzucić posiekaną cebulkę i podsmażyć do zeszklenia. Cebulkę dorzucić od fasoli i marchewki, dodać pokrojony ząbek czosnku. Zblenderować kilkoma ruchami - nie na idealnie gładką masę, powinny zostać grudki. Dodać jajko i amarantusa. Wymieszać. Przyprawić solą, młotkowanym pieprzem z kolendrą i szczyptą słodkiej papryki. Uformować 6 większych kotlecików lub 8 mniejszych. Smażyć na niewielkiej ilości oleju, z obu stron na złocisty kolor. Uważać przy przewracaniu - kotleciki są kruche i dosyć delikatne!
    Tzatziki:
    Zetrzeć ogórki na grubej tarce, wycisnąć czosnek, wymieszać z jogurtem. Doprawić solą, pieprzem i szczyptą cukru. Najlepiej jak sos może się przegryźć przez kilka godzin.
    Kanapka:
    Bułki rozkroić, dolną połowę posmarować sosem, ułożyć sałatę, ciepłego burgera, oliwki, suszone pomidory, kilka listków mięty i kiełki. Lekko polać sosem i natychmiast podawać :)




    poniedziałek, 26 marca 2012

    Wyborny tort kakaowo-orzechowy z kremem Baileys - dla babci :)

    Taka okazja nie zdarza się często. Nasza babcia obchodziła wczoraj osiemdziesiąte urodziny. Zależało nam na tym żeby zrobić jej niespodziankę. Udało się - już dawno nie widziałyśmy babci tak szczęśliwej i wzruszonej jednocześnie...
    Najpiękniejszy doniczkowy kwiat, jaki udało nam się znaleźć, retro kartka od M., kubek z ukochanym motywem, dwie płyty z ulubionymi piosenkami i tort. Dopasowany do solenizantki. Odpowiednio słodki i rozpływający się w ustach. Piekłyśmy go pół soboty (we dwie - tortowe debiutantki). Ciasta przekładane kremem bywały już u nas niejeden raz, ale nigdy nie było tortu. Takiego prawdziwego, kilkuwarstwowego, z polewą i ozdobami... Myślałyśmy o nim od tygodnia. Jego smak i wygląd to konsensus różnych pomysłów, najbardziej pasujących do tego, co kojarzyło nam się z babcią.
    Bazowy przepis na ciasto (nie jest to typowy biszkopt) zaczerpnęłyśmy ze Słodkiej kuchni polskiej Ewy Aszkiewicz, modyfikując przepis na tort rumowy. Z kremem z wyraźną nutą orzechowego Baileysa (za możliwość spróbowania i "przetestowania" go serdecznie dziękujemy;)) i czekoladową, kremową polewą współgrał idealnie. Do tego wiśnie lekko przełamujące smak...
    Dla tego błogiego uśmiechu po kilku kęsach i pogodnych rozmów przy kawie było warto spędzić pół soboty w kuchni.
    200 lat BABCIU!

    SKŁADNIKI:
    ciasto
    • szklanka mąki tortowej
    • 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
    • 5 płaskich łyżek kakao
    • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
    • 5 dużych jajek (lub 6 małych)
    • 3/4 szklanki cukru pudru
    • 125 g masła
    • kieliszek orzechówki 
    • sok z połowy cytryny
    • odrobina masła i bułka tarta do wysmarowania formy

    krem
    • 200 ml kremówki
    • 250 g mascarpone
    • 100 g mlecznej czekolady
    • 60 g gorzkiej czekolady
    • 50 ml orzechowego Baileysa
    • opakowanie cukru waniliowego (16 g)
    • 2 łyżki cukru pudru
    • zagęstnik do śmietany 
    do kremu
    • 5 kakaowych, chrupiących ciasteczek
    • kilkanaście wiśni - z syropu, kompotu lub konfitury (bez pestek!)- osączonych
    do nasączenia
    • pół filiżanki zaparzonej, dobrej kawy (nie rozpuszczalnej)
    • łyżka orzechówki
    polewa
    • 130 g gorzkiej czekolady (65%)
    • 130 ml śmietany kremówki
    • 1 łyżka cukru pudru
    dekoracja
    • orzechy włoskie
    • orzechowa posypka

    PRZYGOTOWANIE:
    Ciasto:
    Piekarnik rozgrzać do temp. 160 stopni Celsjusza. Tortownicę o średnicy 25 cm wysmarować masłem i delikatnie posypać bułką tartą. 
    Masło utrzeć z cukrem*, dodając stopniowo po 1 żółtku. Do masy wlać orzechówkę i sok z cytryny i wymieszać. Ubić białka na sztywną pianę. Mąki przesiać i wymieszać z proszkiem do pieczenia i kakao. Sypkie składniki wrzucić do masła z cukrem i żółtkami. Delikatnie wymieszać. Dodać pianę z białek i ostrożnie wymieszać na gładką masę. Wyłożyć do tortownicy. Piec 40-45 minut. 
    Po wyłożeniu wychłodzić. Na krążki kroić dopiero gdy nie będzie już ciepły. 
    Krem Baileys:
    Rozpuścić czekolady w kąpieli wodnej, przestudzić (co jakiś czas mieszać, żeby nie stężały). Zacząć ubijanie śmietany, dodać łyżkę cukru pudru i cukier waniliowy. Gdy zacznie być gęsta dodać serek mascarpone i Baileysa. Ubijać jeszcze chwilę. Dodać rozpuszczoną czekoladę. 
    Jeśli chcecie mieć pewność, że krem będzie miał właściwą konsystencję możecie dodać zagęstnik do bitej śmietany (w składzie ma skrobię i glukozę). Trzeba go wymieszać z drugą łyżką cukru i wsypać do kremu, a następnie zmiksować. 
    Krem schłodzić (co najmniej godzinę).
    Układanie:
    Odciąć wypukły wierzch ciasta, resztę przekroić długim nożem trzy równe krążki. Pół filiżanki kawy wymieszać z łyżką orzechówki. Pędzelkiem smarować krążki ciasta. 
    Krem podzielić na dwie równe części. Jedną wymieszać z pokruszonymi ciasteczkami czekoladowymi. Tę wyłożyć na pierwszy krąg. Przykryć drugim. Posmarować pozostałym kremem, na nim ułożyć wiśnie. Przykryć ostatnim, posmarowanym kawą z orzechówką krążkiem i lekko docisnąć i wygładzić brzegi. 
    Schłodzić. 
    Polewa:
    Podgrzać śmietankę z cukrem pudrem. Gdy będzie bliska wrzenia wrzucić kostki czekolady i mieszać aż do rozpuszczenia. Schłodzić, by masa trochę stężała. 
    Gotową polewą posmarować wierzch i brzegi tortu. Udekorować dowolnie - u nas były to orzechy i orzechowa posypka. I czekoladowa osiemdziesiątka ;)

    * Składniki na ciasto powinny mieć temp. pokojową.


    piątek, 23 marca 2012

    Dawno temu... Afrodyzjaki w kuchni - warsztaty z Makro

    Czas, by nadrobić zaległości. Chciałam jak zwykle połączyć wpis z własnoręcznie przygotowanym przepisem, ale wymarzone mule okazały się w Toruniu nieosiągalne. Jedyna nadzieja to Makro - pewnie w końcu uda się trafić na świeże (puszczam oczko znajomym posiadającym kartę Makro;)) i przygotować je na kilka sposobów. Inspiracji mam mnóstwo :)
    Warsztaty w wielkiej kuchni Makro HORECA to fascynujące przeżycie. Profesionalnie wyposażone stanowiska, sympatyczny prowadzący - panowie Grzegorz Kazubski i Piotr Kraśkiewicz - i moc atrakcji.
    Dla mnie te warsztaty miały jeszcze jedną, dużą atrakcję, bo moją "parą" została Ania z bloga Pokolorowani w kuchni, z którą chodziłam do Liceum Plastycznego w Bydgoszczy i której nie widziałam od pięciu lat. Nasze losy połączyły się absolutnie niespodziewanie w Warszawie... miałyśmy co wspominać :) Fantastycznie było również spotkać blogerki, których kulinarną twórczość podziwiam od dawna :)
    Lampka musującego wina z porzeczkowym likierem na początek i można zacząć gotować :)
    Na początek mule... szalotka, czosnek, masło, śmietanka, chilli, białe wino i winiak... pyszne, proste, perfekcyjnie zgrane. Smakowało wszystkim... nie wiem czy została choć odrobina sosu, bo wszystko skrupulatnie wymuskałam kawałkiem bagietki. Mule (nie licząc procesu sprawdzania i mycia) nie wymagają wiele wysiłku, więc mogą być popisowym daniem nawet dla osób, które twierdzą, że nie potrafią gotować. Pyszności! Mimo obfitego śniadania, zjadłam całą swoją porcję i większość porcji Ani :)
    Później nastąpiła próba spożycia ostryg... jakie były wrażenia możecie poczytać na blogach... nie spotkały się z entuzjazmem :) Ale nie można się zniechęcać! Ciężko je otworzyć (wymagają specjalnego nożyka), ale myślę, że jeszcze kiedyś podejmę wyzwanie i przygotuję je tak, że smak morskiej wody zamieni się w coś innego :) Przyznaję, że sos mignonette (z octu winnego, szalotek, z pieprzem i solą) nie sprawił, że były dużo lepsze... Trzeba będzie potrenować :)
    Był jeszcze słodki akcent - fantastyczne czekoladowo-bananowe suflety. Suflet to delikatny deser i nie przepadam za jego przygotowywaniem, bo zawsze mnie korci, żeby otworzyć piekarnik. Całe szczęście czas pieczenia to kilka minut - i niezły deser gotowy.
    Zwieńczeniem warsztatów był... bufetowy stół z pysznościami przygotowanymi przez Makro. Czego tam nie było! Czekoladowa fontanna + owoce, sushi, krewetki, kalmary w cieście, szparagi, sałatka z kaczką i figami ... moc afrodyzjaków. Gdzie to wszystko zmieścić? Wszystkiego chciało się spróbować... takie kolorowe jedzenie lubię najbardziej.
    Wrażeń było mnóstwo, za wszystko serdecznie dziękuję (z opóźnieniem, ale baaaardzo gorąco) i do zobaczenia następnym razem :)
    TUTAJ fotorelacja Makro

    A poniżej kilka zdjęć. Na pierwszym ja z Anią, którą serdecznie pozdrawiam :)






    Czyż nie piękne kolory? :)



    czwartek, 22 marca 2012

    Tatar śledziowy "po toruńsku"

    Zaczął się. Nasz mały festiwal śledzia... właściwie nie tylko śledzia, bo ostatnio równie dużo było w naszej lodówce wędzonych ryb. Wiosna do nas przypłynęła :)
    Dzisiaj, jakby trochę na przekór - pachnący zimą, lekko korzenny koktajl ze śledzia, z piernikiem, suszonymi morelami i śliwkami i jabłkiem. Brzmi dziwnie? To połączenie dla kuchni naszego regionu jest dosyć charakterystyczne (pisała o tym Kasia - klik) i absolutnie pyszne. Już kiedyś robiłyśmy śledzika w podobny sposób, ale z innymi bakaliami. Niedowiarkom radzę wypróbować - nietypowy "tatar po toruńsku" może stać się przebojem niejednej imprezy ;)

    SKŁADNIKI (na 2 porcje):
    • 200 ml mleka
    • 2 filety śledziowe a la matjas
    • 1/2 małego czerwonego jabłka
    • 5 dużych suszonych moreli
    • 10 suszonych śliwek
    • ok. 20 dużych rodzynek
    • 2 pierniczki bez lukru i nadzienia (Katarzynki)
    sos:
    • 1 łyżeczka pikantnej musztardy np. rosyjskiej
    • 1 łyżeczka miodu naturalnego o łagodnym smaku np. lipowego
    • 1 łyżeczka majonezu
    • 1 łyżka kwaśnej śmietany 12%
    • szczypta cynamonu
    • szczypta białego pieprzu
    do dekoracji na każdą porcję:
    • suszony plaster pomarańczy
    • plaster jabłka
    • cienka laska cynamonu
    • suszona morela i śliwka
    • pierniczek

    PRZYGOTOWANIE:
    Filety opłukać pod zimną wodą, zamoczyć na noc w mleku, wstawić do lodówki.
    Następnego dnia opłukać.
    Wszystkie produkty na tatar pokroić w drobną 0,5 mm kostkę i wymieszać w misce (śledź, bakalie, jabłko, piernik). Produkty na sos połączyć ze sobą dokładnie i wymieszać z pokrojonymi składnikami. Tatar podawać w kieliszkach od martini lub innych kieliszkach o stożkowym kształcie bądź w niskich szklaneczkach. Dekorować plastrami owoców, kawałkami suszonych owoców, piernikiem oraz korą cynamonu.

    *Piernik do tego dania nie musi być świeży i miękki - wręcz powinien być twardy.


    wtorek, 20 marca 2012

    Pasta z makreli i pora i przekąski z żurawiną

    Pasta do chleba? Owszem. Od czasu do czasu. Bo przecież łatwiej kupić, nie patrząc na skład. Wystarczyłoby przeczytać, skrzywić się na widok zawartości składnika podstawowego (zazwyczaj mniej niż 50 %) i dużej ilości konserwantów i z półki zamiast pasty wziąć coś, z czego można pastę zrobić. Możliwości jest wiele. Warzywa, jajka, ryby...
    Smak wędzonej ryby należy zazwyczaj do jednej z dwóch kategorii - uwielbianych lub znienawidzonych. Nic na to nie poradzę, że od kilku dni mam na nią wielką ochotę. W lodówce pstrąg, makrela, łosoś... Dzisiaj wybór pada na makrelę. Najprościej. Z dodatkiem duszonego pora, odrobiną majonezu i sokiem z cytryny. Na małych przekąskach (w typie finger food) z suszoną żurawiną i delikatną makową posypką. Sztućce nie są potrzebne - wystarczą kolorowe serwetki. Od razu robi się pogodniej ;)

    SKŁADNIKI:
    • 200 g wędzonej makreli (już po obraniu ze skóry i ości)
    • kawałek pora - część zielona i biała (ok. 15 cm)
    • pół łyżki masła
    • sól, pieprz biały, pieprz cytrynowy
    • łyżka majonezu
    • łyżka łagodnej oliwy
    • sok z połowy cytryny (małej)
      przekąski:
    • razowy chleb (z ziarnami / lub typu pumpernikel)
    • suszona żurawina
    • opcjonalnie: mak do posypania

    PRZYGOTOWANIE:

    Makrelę obrać ze skóry i ości.
    Rozgrzać masło na patelni i wrzucić drobno pokrojonego pora. Chwilę podsmażyć na średnim ogniu, zmniejszyć ogień, przykryć patelnię i dusić jeszcze kilka minut.
    Makrelę rozdrobnić widelcem. Dodać pora, sok z cytryny, oliwę, sól, pieprz biały i szczyptę pieprzu cytrynowego oraz płaską łyżkę majonezu (można więcej - ja dodałam majonez tylko dla konsystencji). Dokładnie wymieszać na możliwie gładką masę.
    Podawać na razowym pieczywie.
    Forma przekąsek w przypadku tej pasty fajnie się sprawdziła. U mnie było to połączenie: pumpernikel + pasta + żurawina + makowa posypka (dla ozdoby), ale możliwości jest wiele :)

    * Jeśli chcecie, żeby pasta była gęstsza i straciła część makrelowego smaku możecie dodać 75-100 g zwykłego, śmietankowego serka
    * Można przyozdobić przekąski kawałkami koperku

    niedziela, 18 marca 2012

    Carpaccio z pieczonych buraczków z kozim serem i pestkami słonecznika

    Niepozorny pan burak. Brunatna skórka, intensywnie czerwone wnętrze. Ma w sobie moc możliwości. Najbardziej lubię go w upieczonej postaci, gdy skumulowana wewnątrz słodycz uwalnia się... Można z niego tyle wyczarować...
    To nie jest niepowtarzalne danie. To nie jest danie wymagające dużego nakładu pracy. To nie jest danie niewiarygodnie efektowne. Jest proste. Widziałam je przynajmniej w kilkunastu odsłonach, sama robiłam w kilku... i na zakończenie zimy jakoś mi pasuje. To jak pożegnanie ze starymi, niepozornymi buraczkami i czekanie na nowe.
    Na carpaccio miałam ochotę od czasu buraczkowych gnocchi. Po drodze była jeszcze botwinkowa tarta z buraczkami i zimowa sałatka, więc myślę, że temat buraczków na tę zimę został wyczerpany.
    Czuję ten zapach pieczonych buraczków w kuchni. Zdjęcia robię zdecydowanie za szybko (bo już jestem bardzo głodna) i zupełnie nie jestem zadowolona z efektu... ale za to z dania bardzo... To jest sympatyczne pożegnanie. Pa panie zimowy buraku :)


    Carpaccio z pieczonych buraczków z kozim serem i pestkami słonecznika

    SKŁADNIKI: 
    (2 porcje)
    • 2 średnie buraczki
    • 50-60 g twardego, koziego sera
    • garść pestek słonecznika
    • szczypta morskiej soli
    • dwie łyżki oleju z orzechów włoskich lub dobrego rzepakowego
    PRZYGOTOWANIE:
    Buraczki zawinąć w folię aluminiową i piec w temp. 180 stopni przez ok. godzinę. Wyjąć, przestudzić, obrać i cienko pokroić.
    Na suchej patelni uprażyć pestki słonecznika.
    Talerze delikatnie posmarować olejem, ułożyć buraczki. Posypać solą morską, uprażonymi pestkami i startym, kozim serem.

    * Dobrze sprawdzi się to pesto z pestek dyni i słonecznika
    * Można również podać carpaccio z rukolą - nabierze pikanterii :)



    sobota, 17 marca 2012

    Pełnoziarniste placuszki z otrębami owsianymi

    Niewiele mogę poradzić na to, że gdy szukam w księgarniach książek idealnych do weekendowego czytania to mój wzrok pada na tytuły z kuchnią lub z gotowaniem w tle. To moja mała słabość. Potem zazwyczaj pozwalam im się wciągnąć. Tym razem weszłam do kuchni pełnej duchów, kuchni młodej kobiety dotkniętej zespołem Aspergera. Kilka godzin, trzysta stron, kolejna ciepła historia za mną.
    Komplikuję sprawy, które powinny być proste. Powinnam zrobić najprostszą rzecz, jaka przychodzi mi na myśl.
    Upiekę ciasteczka. Najprostsze i najlepsze. Znam to na pamięć. Mąka, masło, cukier. (...) Wymieszane i zagniecione, przestanie się kleić. Rozwałkowane w koło, niezbyt cienkie. Pocięte w kliny. Nakłute widelcem i przyciśnięte wokół obwodu jego płaskimi ząbkami.
    Masło jest trochę za chłodne, a ja za bardzo ogrzewam je w dłoniach, więc się klei. Nie powinnam się spieszyć. Zwalniam. Rozwałkowuję ciasto, najlepiej jak potrafię i wycinam nierówny krąg. Zeskrobuję zwisające kawałki z blatu, ukladam to, co ocalało, na papierze do pieczenia i wsuwam do piekarnika. Tłuste, wilgotne masło skwierczy na metalu.(...)
    To przepis babcie Damson. Widziałyśmy ją tylko kilka razy. (...) Tyle razy przez tyle lat piekła ma Boże Narodzenie kruche ciasteczka, że przypominała automat. Obserwowałam ją i nigdy nic się nie zmieniało. Blacha po blasze, kolejne tuziny...
    Wiem, że w serwantce leży przepis wykaligrafowany starannie dziecinnym pismem Amandy. (...) Nie jest mi potrzebny. Robię niezliczone wariacje na jego temat: aromatyzowane indyjskimi przyprawami, różane, kakaowe z kropkami nutelli. Dzisiaj wieczorem, na cześć babci Damson, upiekę jej ciasteczka z pamięci.
    W pewnym sensie nie zdaję egzaminu. W kuchni nie materializują się żadne duchy - ani babcia Damson, ani Nonna, ani ktokolwiek inny.
    Jednak z tego bałaganu tworzę kilkanaście idealnych kruchych klinów. Doskonałych w kształcie, wielkości i smaku. Ciepłych i delikatnych. Ze szklanką chłodnego mleka są pyszne. Gdy ciasteczko mięknie na języku, czuje się łagodność masła i pieszczotę cukru, które potem znikają. Sięga się więc po następne, aby poczuć to znowu i dojść do owej chwili zniknięcia.
    Jael McHenry, Kuchnia duchów

    Czujecie to ciepło w powietrzu? To nic, że dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem pracy... Wystarczyło otworzyć szeroko okno i drzwi od balkonu i wdychać świeże powietrze. W sąsiednim ogrodzie kwitną przebiśniegi... wiosna przyszła w samą porę.
    Taka pogoda sprawia, że mam ochotę na coś słodkiego. Inspirację znalazłam u Misi, jednak nie mając ani maślanki, ani płatków owsianych zrobiłam swoją wariację na temat pełnoziarnistych placuszków. Całkiem udaną :) Świetnie sprawdziłyby się na śniadanie... lub na popołudniowy deser ;)
    Z podanych proporcji wyszło 10 sztuk. 
    SKŁADNIKI:
    • 1/4 szklanki otrębów owsianych
    • 1/4 szklanki mleka (1,5% lub 2 %)
    • łyżka syropu klonowego
    • 3/4 szklanki pełnoziarnistej mąki pszennej
    • 1/4 szklanki mąki pszennej
    • szczypta soli
    • pół łyżeczki sody
    • pół łyżeczki proszku do pieczenia
    • 1 duże jajko
    • 175 ml jogurtu naturalnego
    • 1,5 łyżki oleju rzepakowego + odrobina do smażenia
    • pół łyżeczki ekstraktu waniliowego
    do podania:
    • konfitura (u mnie z czarnych porzeczek) / lub syrop klonowy
    • wiórki kokosowe

    PRZYGOTOWANIE:
    W miseczce wymieszać otręby owsiane z mlekiem i syropem klonowym. W drugiej misce wymieszać wszystkie suche składniki - obie mąki, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną i szczyptę soli.
    Do trzeciej misce ubić jajko, dodać jogurt (miałam naturalny z ziarnami zbóż - sprawdził się idealnie). Przez cały czas ubijając, dodać olej i ekstrakt waniliowy.
    Dodać mieszankę suchych składników do jajek z jogurtem. Zamieszać delikatnie. Dodać mleko z otrębami i syropem. Odstawić na ok. pół godziny.
    Rozgrzać patelnię i posmarować lub spryskać ją olejem. Nakładać nieduże porcje ciasta i smażyć z obu stron - placuszki są delikatne, więc trzeba uważać przy ich przewracaniu. 
    Podawać z ulubioną konfiturą lub syropem klonowym. Idealną posypką będą wiórki kokosowe.



    czwartek, 15 marca 2012

    W innej krainie: Tarta botwinkowa z buraczkami i fetą

    Dawno dawno temu, gdy słońce świeciło, a Izka po ostatniej domowej wizycie (jeszcze przed wyjazdem do odległego kraju za oceanem) przywiozła wielką torbę pełną botwinki nastąpiła w naszym mieszkaniu niewielkich rozmiarów klęska urodzaju. Nie wiedząc, co zrobić z tym namiarem i jednocześnie odczuwając przesycenie różowymi zupami i nadzianymi botwinką pierogami, upchnęłam poszatkowaną do zamrażarki, zapominając o niej na długi czas...
    Dziewięć miesięcy później...

    - Chyba trzeba odmrozić lodówkę, ciasto filo nam się nie mieści.
    - Wystarczy przejrzeć zapasy w zamrażarce.
    - 1/3 zajmuje botwinka...
    - Botwinka? Zapomniałam już jak smakuje...
    - Chyba czas sobie przypomnieć.

    Niniejszym przedstawiam Wam botwinkową tartę z fetą i plasterkami buraczka. Przyznaję, że botwinki nie zważyłam przed zamrożeniem, więc ilość świeżej oceniam na oko ;)
    Tarta była pyszna. To znak, że botwinkę warto było mrozić :)

    SKŁADNIKI:
    ciasto razowe
    • 125 g masła
    • 1 duże jajko
    • 40 ml wody
    • płaska łyżeczka drobnego cukru
    • pół łyżeczki soli
    • 75 g mąki pszennej pełnoziarnistej
    • 175 g mąki pszennej
    nadzienie
    • 350 g botwinki (już po rozmrożeniu i odciśnięciu lub ok. 600 g świeżej)
    • łyżka masła i łyżka oliwy z oliwek
    • jedna cebula
    • 2-3 ząbki czosnku
    • 300 ml jogurtu naturalnego (typu greckiego)
    • 3 jajka
    • sól, pieprz + cebulowa kosteczka (opcjonalnie)
    • 200 g fety
    • 2-3 upieczone wcześniej buraczki
    opcjonalnie: orzeszki piniowe lub włoskie

    PRZYGOTOWANIE:
    Rozgrzać piekarnik do temp. 200 stopni. Zawinąć buraczki w folię aluminiową (każdego osobno) i piec przez 50-60 minut.
    Ciasto:
    Usypać górkę z obu rodzajów mąki, zrobić w niej wgłębienie, wbić w nie jajko i pokrojone, lekko zmiękczone masło, dodać pół łyżeczki soli i łyżeczkę cukru. Ciasto zagnieść palcami aż stanie się ziarniste, a następnie dodać wodę i na początku delikatnie połączyć ją z resztą ciasta, a następnie ugniatać je do momentu gdy stanie się gładkie (nie powinno lepić się do dłoni). Trzeba je zawinąć w folię aluminiową i włożyć do lodówki na ok. 1 godzinę (a najlepiej na 2).
    Nadzienie:
    Na patelni rozgrzać masło i oliwę. Dodać posiekaną cebulkę i czosnek i podsmażyć aż cebulka się zeszkli. Dorzucić botwinkę i smażyć kilka minut - aż odparują płyny. Dodać pół łyżki masła i przyprawić obficie solą i pieprzem (można dodać również kosteczkę cebulową, która fajnie wzbogaca smak). Lekko przestudzić.
    Pieczenie:
    Piekarnik rozgrzać do temp. 180 stopni. Wyjąć ciasto z lodówki, rozwałkować i wyłożyć nim formę do tarty (użyłam dużej formy o średnicy 30 cm). Ponakłuwać widelcem, położyć na ciasto arkusz papieru do pieczenia i obciążyć suchą fasolą. Piec 10 minut. Wyjąć z piekarnika i zdjąć obciążenie.
    W tym czasie wystudzone nadzienie wymieszać z jogurtem i jajkami i pokroić fetę i upieczone buraczki. Wylać na podpieczone ciasto. Na masie ułożyć pokrojoną fetę i buraczki.
    Piec kolejne pół godziny w temp. 180 stopni. Po wyjęciu z piekarnika lekko przestudzić i podawać. Można posypać uprażonymi orzeszkami piniowymi lub orzechami włoskimi. Świetnie smakuje z sosem czosnkowym.

    poniedziałek, 12 marca 2012

    Klopsiki w sosie pomidorowo-warzywnym

    Ostatnio na blogu był podobny makaron z sosem pomidorowo-warzywnym, aczkolwiek bez mięsa. Było też mięsne spaghetti a'la bolognese. Dziś coś "pośrodku". Nic na to nie poradzę, że uwielbiam klopsiki, wszelkie makarony i często mam na nie ochotę. Przecież nie można się powstrzymywać :) Różnie nazywane klopsiki, pulpeciki, mięsne kuleczki czy meatballsy to jedno z klasycznych, sztandarowych dań (no, może bez chili :)) w menu szczególnie lubianym przez dzieci . Do tego można przemycić trochę startych warzyw :) Ja meatballsy polubiłam podczas wakacji w Nowym Jorku i wspominam je jako jeden z ulubionych obiadów... poezja :) Zapraszam do stołu!

    SKŁADNIKI (dla 3 osób):
    • 500 g mięsa mielonego (wołowo-wieprzowe)
    • 1 łyżeczka suszonej mięty
    • 1 łyżeczka ziół prowansalskich
    • sól
    • pieprz
    • 3 łyżki oliwy z oliwek
    • 1 duża cebula
    • 1 marchewka
    • 1 korzeń pietruszki
    • 2 ząbki czosnku
    • 1 puszka całych pomidorów
    • 2 łyżki lekko przesmażonych pomidorów Pudliszki
    • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
    • 1 łyżka octu balsamicznego
    • 1 łyżeczka cukru
    • 1/2 łyżeczki chili w proszku
    • listki bazylii
    • 300 g makaronu spaghetti
    • świeżo starty ser grana padano
    PRZYGOTOWANIE:
    Mięso doprawić miętą, ziołami prowansalskimi, świeżo mielonym pieprzem i płaską łyżeczką soli. Jeśli jest zbite dodać 3-4 łyżki zimnej wody i wyrobić dokładnie. Łyżeczką formować małe kuleczki (mniejsze niż orzech włoski). Na dużej patelni rozgrzać oliwę, podsmażyć pokrojoną w piórka cebulę i plasterki czosnku. Dodać startą na grubych oczkach marchewkę i pietruszkę, podlać 1/2 szklanki gorącej wody i dusić 8 minut. Dodać ocet balsamiczny, pomidory z puszki (przed dodaniem rozgniotłam je w dłoniach), koncentrat, pomidory podsmażone ze słoika, cukier. Doprawić solą (ok. 1/2 łyżeczki), świeżo zmielonym pieprzem, ostrą papryką i wymieszać. Do sosu wkładać mięsne kuleczki. Dusić pod przykryciem po 5-7 minut, po czym obrócić mięso, lub przemieszać aby całkowicie się ścięło i podgrzewać kolejne 5-7 minut.
    Makaron ugotować al dente w osolonym wrzątku z dodatkiem oliwy wg czasu podanego na opakowaniu.
    Makaron rozdzielić na talerze, podawać z mięsnymi kuleczkami, startym serem i listkami bazylii.

    * Na zdj. również inna wersja podania - w plackach tortilla. Na placek nałożyć mięsne kuleczki (bez dużej ilości sosu) i dowolne warzywa, np ogórek konserwowy, kukurydza, pomidor. Zawinąć ściśle w rulon i zamknąć brzegi. Grillować z dwóch stron na mocno rozgrzanej suchej powierzchni grilla lub patelni, do pojawienia się ciemnych pasków. Gotowe przekroić na pół, posypać serem i udekorować listkami bazylii.